Pod każdym tekstem, w którym napisałam, że "zwierzę zmarło", wybuchała awantura "o słowa". "Zwierzę zdycha, umiera tylko człowiek" – komentowali "obrońcy ludzkiej godności". "Może Ty zdechniesz, mój pies umarł" – czytałam w odpowiedziach. A jak jest naprawdę? Zwierzę umiera czy Jakie są oznaki, że twój pies umiera? Skąd mam wiedzieć, kiedy mój pies umiera? Utrata koordynacji. Utrata apetytu. Nie pije już wody. Brak chęci do poruszania się lub brak przyjemności z rzeczy, które kiedyś cieszyły. Ekstremalne zmęczenie. Wymioty lub nietrzymanie moczu. Drganie mięśni. Zamieszanie. nnt: mój pies umiera - czy lepiej go uśpić?, Rodzina i dziecko bez ogłoszeń - Forum Gdańsk, Gdynia, Sopot. Porozmawiaj o aktualnych problemach i radościach mieszkańców Trójmiasta. Nie bez znaczenia pozostają jednak dieta, warunki, w jakich przebywał pupil, oraz wcześniej przebyte choroby i urazy. Psy żyją średnio od 12 do 15 lat, rzadziej do 16 lub 18. Przyjmuje się, że seniorem stają się czworonogi w 6. -7.Czy 16 lat to dobry wiek dla psa? 16-letni pies, w zależności od wielkości, jest mniej […] Jeśli Twój pies cierpi, może utrudnić siadanie lub leżenie. Z tego powodu powinieneś je sprawdzić, jeśli zauważysz, że siedzą lub leżą w nietypowej pozycji lub wydają się mieć problemy z utrzymaniem pozycji. Na przykład mogą próbować usiąść lub położyć się i prawie natychmiast […] Kiedy pies umiera Czy śmierdzą? Ciało umierającego psa nie funkcjonuje już prawidłowo. Nieprawidłowo funkcjonujący metabolizm może powodować zmiany zapachu ciała, które będą się różnić w zależności od dokładnej przyczyny. Wyniki: Czternaście z 34 psów miało wodobrzusze. Przeżycie od rozpoznania do śmierci z powodu choroby wątroby wynosiło 0.4 miesiąca (95% przedział ufności [CI], 0.2-0.6) dla psów z wodobrzuszem i 24.3 miesiąca (CI 11.4-37.1) dla psów bez wodobrzusza (P < . Czy pies może żyć z wodobrzuszem? Rokowanie dla psów z wodobrzuszem Rokowanie psa będzie zależeć od […] Bez leczenia oczekiwana długość życia psów z chłoniakiem wynosi 1-2 miesiące. Dzięki leczeniu, u psów, które czują się dobrze, około 80% – 90% psów z chłoniakiem osiąga całkowitą remisję ze średnim czasem przeżycia 12-14 miesięcy. Czy psy mogą pokonać chłoniaka? W rzadkich przypadkach psy są najwyraźniej wyleczone z chłoniaka za pomocą chemioterapii. Niestety, […] Ile godzin po znieczuleniu pies może jeść? Możesz oczekiwać, że Twój zwierzak odzyska apetyt w ciągu około 24 godzin po zabiegu, kiedy to powinno stopniowo wracać do normalnej diety. To powiedziawszy, jeśli apetyt twojego psa nie wróci w ciągu 48 godzin, skontaktuj się z weterynarzem lub chirurgiem weterynarii. W Polsce według prawa zabronione jest grzebanie zwierząt w miejscach do tego niewyznaczonych. Prawo traktuje zwłoki psów czy kotów jako odpad kategorii pierwszej, przeznaczony do utylizacji. Opiekunom domowych pupili, uważającym je za członków rodziny, zwykle trudno się z tym pogodzić. Naprzeciw ich odczuciom coraz częściej wychodzą wyspecjalizowane zakłady pogrzebowe dla pDwK1x6. Jeśli zauważysz konającego z gorąca psa, zamkniętego w samochodzie podczas upału, zadzwoń po policję lub straż miejską. Jeśli psu będzie grozić niebezpieczeństwo - można zbić szybę, aby ratować jego życie. Upalne dni dają się we znaki nie tylko dzieciom i osobom starszym. Wysokie temperatury i palące słońce jest męczące także dla zwierząt. Niestety, niektórzy właściciele bezmyślnie pozostawiają swoich pupili w gorące dni w nagrzanym, zamkniętym samochodzie. Z taką sytuacją w minioną niedzielę spotkała się nasza Czytelniczka Sandra. Zauważyła w zaparkowanym samochodzie na parkingu sklepu Lidl niewielkiego psa. - Zrobiłam zakupy i po ok. 15 minutach wyszłam z zakupami ze sklepu. Wtedy zauważyłam psa zamkniętego w aucie, bez otwartej szyby ani odrobiny wody, ziającego i czekającego na swoich właścicieli - pisze w liście do redakcji Sandra. - Jak wiadomo, gdy na dworze jest gorąco, samochód nagrzewa się w ekspresowym tempie. Każdy zna to z autopsji. Nasza Czytelniczka wróciła do sklepu, aby poszukać właścicieli zwierzaka. Po odnalezieniu ich, usłyszała zapewnienie, że za chwilę wyjdą do psa. - Wyszli dopiero po kolejnych 20 minutach i na moje pytanie jak można zamknąć psa i nawet okna nie zostawić mu otwartego powiedzieli "a co mieliśmy z nim zrobić" po czym zaczęli się awanturować i mówić, żebym zajęła się swoimi sprawami. Byli bardzo aroganccy i chamscy i nie widzieli w tej sytuacji żadnego problemu - pisze Sandra. Jak zachować się w takiej sytuacji? Na początku - tak jak nasza Czytelniczka - powinniśmy poszukać właścicieli zwierzęcia i zainterweniować. Jeśli jednak nigdzie w pobliżu ich nie ma, a zwierzę zamknięte w samochodzie jest ledwo żywe, mamy prawo do bardziej drastycznych posunięć. - W polskim prawie istnieje zapis dotyczący stanu wyższej konieczności, jeśli życiu zwierzęcia zagraża niebezpieczeństwo - mówi Karolina Winter z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie. - Jeżeli pies jest zamknięty w samochodzie, ledwo oddycha, traci przytomność, a my mimo prób nie jesteśmy w stanie odnaleźć jego właściciela, mamy prawo wybić w samochodzie szybę, aby ratować psa. W tej sytuacji życie zwierzęcia jest wyższą wartością niż szyba w samochodzie. Prawo do zbicia szyby potwierdzają także policjanci. Zaznaczają jednak, że lepiej nie robić tego samemu. - Jeśli zauważymy konające w zamkniętym samochodzie zwierzę pozostawione bez opieki, najlepiej wezwać odpowiednie służby takie jak policja czy straż miejska - radzi asp. Irena Kornicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. - Funkcjonariusze będą mogli wówczas działać zgodnie z algorytmem postępowania. Jeśli pojawią się ku temu przesłanki, będą mieć prawo zbić szybę w samochodzie. Osoba zgłaszająca problem uwięzionego psa nie będzie mieć natomiast później problemów prawnych. Kiedy Pan Bóg wzywa psy do niebiańskiej psiarni, pierwsze tłoczą się przy bramie te, którym było najbardziej spieszno. Uciekły z ziemskiego piekła łańcuchów, upału bez wody, chłodu bez domu, głodu i pejcza...Najpierw biegną do świętego Piotra. Ten czeka już z notesem. Spisuje imiona rąk, które biły, głodziły i wyrzucały z samochodów. Głaszcze potargane psie czupryny i mówi: – Niech każdy z was prosi, o co chce, a dostanie wszystko. Psy milkną na chwilę. Najodważniejszy zaczyna: – Najpierw chcę darowania win mojemu oprawcy, wykreśl jego imię z notesu. Potem inne, jeden przez drugiego, proszą o to samo. Dlaczego? Bo one, inaczej niż my, nie są mściwe. Święty Piotr, choć niechętnie, ale wykreśla. Musi. Obiecał. Pan Bóg zna psie serca. Wie, o co będą prosić, i wie, że Piotr dotrzyma słowa. Siada więc cichutko pod bramą i zapamiętuje. Nie potrzebuje notesu. Mimo bardzo szacownego wieku ma doskonałą pamięć. Nigdy nie wybaczy obojętności dla cierpienia i okrucieństwa dla rozrywki. Wiem, że tak jest, bo inaczej nie mógłby być Bogiem. Po tamtej stronie psom nie brakuje niczego. Młodnieją, zdrowieją i szaleją po niebiańskim bezkresie. Jedne czekają na swoich bliskich, inne czasem zaglądają na ziemię. Mają specjalne przepustki. Bezterminowe. Zresztą tam terminy nie obowiązują. reklama Skąd o tym wiem? Spotykam je od czasu do czasu. Najczęściej Kiwusię. Umarła w 2004 roku. Chorowała od dawna. Rasa shar pei nie należy do najzdrowszych. Kiwusia cierpiała na niewydolność nerek. Na szczęście choroba postępowała bardzo wolno. Kiwi zdążyła jeszcze nacieszyć się ogrodem. Przeprowadzka do domu na wsi była dla niej wyzwoleniem z miejskich ograniczeń. Wieczorami musiałam siłą sprowadzać ją do domu. Kładła się na kanapie i narzekała – tu nudno, tam jest życie. Rano pierwsza czekała przy drzwiach tarasu. Najpierw kontrola wszystkich krzaków i krecich kopców, potem zwiad wzdłuż płotu i warta honorowa przy bramie. W słoneczne dni leżakowanie pod brzózką. To było jej drzewo. Rośnie do tej pory i tęskni za pomarszczoną przyjaciółką. Ze zwykłej brzozy zrobiła się płacząca. Gałęzie do dziś są w żałobie. W czerwcu 2004 roku Kiwusia straciła radość życia. Nie biegała już przy płocie i nie goniła srok. Kładła zbolałe ciało pod swoim drzewem i drzemała. Wiedziałam, że zbliża się koniec. Przysiadałam obok i całowałam wiecznie zatroskane czoło. Suczka spoglądała mi w oczy i czułam, co chce powiedzieć: – Nie martw się, przecież nigdy cię nie zostawię. Płakałam, gdy odeszła, ale nie zapomniałam o danej mi obietnicy. Psy dotrzymują słowa. Gdy budzę się w nocy, słyszę, jak sapie i stuka pazurkami. Wtedy wiem, że wszystko będzie ok. Ciapuś nie zdążył nic obiecać. Umarł nagle. Jego wielkie serce przestało bić. Zmęczone pompowaniem krwi w osiemdziesięciokilowe ciało, odmówiło posłuszeństwa 23 czerwca 2009 roku. Obudził mnie o piątej rano i poprosił o otwarcie drzwi. Wybiegł do ogrodu, a ja wróciłam do łóżka. Gdy wstałam po dwóch godzinach, leżał martwy przy tarasie. – Nawet się nie pożegnaliśmy – myślałam, tuląc zimne uszy. Nie umiałam stłumić szlochu. Tak bardzo mnie zaskoczył. Wrócił po roku, aby mnie podtrzymać, gdy pośliznęłam się na schodach. Poczułam jego zapach. Misia odeszła bardzo niedawno. Rok temu. To znaczy, ciało odeszło, bo Misia niestrudzenie „włącza” alarm psiej czujności. Zawsze lubiła przewodzić stadu. Rozmiar mini nie bardzo na to pozwalał, ale głos… Drążył dziurę w naszych głowach. Dziś słyszą go tylko psy. Nagle, niby bez powodu, stają na baczność i nasłuchują, aby po chwili wyszczekać psią pieśń. Na pewno słychać ją w niebie. Powędrowało tam już wiele moich zwierząt. Tęsknię za wszystkimi i mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy. Nauczyły mnie przymierza ze śmiercią. Tak jak one, nie boję się jej. Nie jest straszna, a na pewno nie okrutna. Jedyne, co można jej zarzucić, to że przychodzi za wcześnie. Czasem nawet nie zdążymy powiedzieć „kocham”, a ona już zabiera tego, do kogo zwracamy uczucia. To bardzo boli, ale nas. Tam nie ma już bólu ani strachu. Przynajmniej taką mam nadzieję, a moje psy mnie w niej utwierdzają. Kiedyś i ja odejdę, ale pewnie nie dostanę psiej przepustki. Choć kto to wie? W duszy jestem psem, a przecież tylko ciało umiera. Martwię się jedynie tym, aby nie zostawić tu żadnego z moich zwierząt. Dlatego za dziesięć lat nie pozwolę sobie na przygarnięcie młodziaka. Przepustką do mojego domu będzie minimum dziesięć lat życia. Na razie jest nią wyłącznie potrzeba miłości. Bez niej nie da się Sumińska doktor weterynarii, prowadzi w radiu i telewizji popularne programy o zwierzętach. fot. [quote name='Dorkaa']Duży problem mamy z nazewnictwem. Pies zdechł czy umarł? Jakie określenia powinniśmy stosować i dlaczego?[/quote] Powinniśmy? :roll: Moim zdaniem nazewnictwo zależy od kultury, empatii, wreszcie miłości. Tego się nie da nakazać edyktami. Możemy jako miłośnicy zwierząt dawać przykład, że uważamy psy (oraz inne czterołapy) za tak ważne, by ich śmierci nadawać odpowiednią rangę. Ja, odkąd pamiętam, myślałam zawsze: "umarł". Niestety, pod wpływem otoczenia - bo jednak gros ludzi mówi "zdechł" - początkowo mówiłam tak samo :oops:. Potem w miarę własnej ewolucji zaczęłam mówić o umieraniu z jakimś absurdalnym poczuciem winy, że wyróżniam się z tłumu :shake:. Teraz nie mam żadnych wątpliwości. Pies, kot, koń, kanarek - umiera. Mogę jego śmierć ubrać w ładne słowa: odchodzi za TM, gaśnie. Ale jeśli mówię wprost, to zawsze "umarł". [quote name='Dorkaa']A wiec dlaczego [B]mówi się[/B] że pies zdechł a nie umarł?[/quote] Samo się nie mówi, ludzie mówią ;). A mówią chyba dlatego, że lubią podkreślać swoją wyimaginowaną wyższość nad [U]pozostałymi[/U] zwierzętami :diabloti:. Jak dla mnie świadczy to o niskim poczuciu własnej wartości i potrzebie podbudowania ego czyimś kosztem :p. Zupełnie bezsensownej, śmiem twierdzić... Jako dzieciak notorycznie żarłam się z moim dziadkiem. Bo nijak nie dało mi się wytłumaczyć, że Bary "źre" i zawsze radośnie komunikowałam, że zjadł całe śniadanie :evil_lol: :evil_lol:. Na to mój dziadek niezmiennie się oburzał - nieraz krzyczał - bo przecież tylko ludzie jedzą, a zwierzęta "żrą" tudzież "źrą". No normalnie jakby miało mu obiadu ubyć od tego, że pies je :eviltong: :stupid: PS. Wbrew dość powszechnemu przekonaniu cała sprawa nie ma [U]żadnego uzasadnienia leksykalnego[/U]. Za Słownikiem Języka Polskiego: [B][URL=" — [B]umierać[/B][B] 1. [/B]«zakończyć życie» [B]2. [/B]«przestać istnieć» Nie ma ani słowa o tym, że wyrażenie dotyczy tylko ludzi. Zresztą to w ogóle absurd: umierające drzewko nie przeszkadza, a kundel już owszem. Kompleks jakiś czy cóś? :hmmmm: